Udostępnij

Dzień Życia Konsekrowanego

2 luty 2022. 
Dzień Życia Konsekrowanego - Święto wielu moich Przyjaciół - Sióstr i Braci Zakonnych. 
W tym szczególnym dniu chciałam tylko powiedzieć, że bardzo Was kocham. 
Jesteście niezastąpione i niezastąpieni. 
Załączam świadectwa, które mówią same za siebie. Chciałabym, żeby zostały usłyszane. Zapraszam. 

Co dla mnie znaczy być bratem zakonnym…
Czy masz zgodę być jak św. Józef?
Czy masz zgodę, żeby być tym z boku, w trzecim planie?
Czy masz zgodę na bycie nieważnym, niezauważalnym, prawie zapomnianym?
Tym o którym po śmierci nikt nic konkretnego nie będzie w stanie powiedzieć, nawet zacytować chociaż jednego twojego powiedzenia. Tylko, że dobrze wykonywałeś swoją robotę. Byłeś dobrym pracownikiem. Nikt nie będzie miał pojęcia ile cię to kosztowało, czy było łatwo czy trudno. O tym wie tylko Jezus. Bo też robisz to wszystko dla Jezusa i z miłości do Jezusa, a nie dla ludzkiego podziwu.
Jak św. Józef.
Brat zakonny

Dzień życia konsekrowanego łączy się ze Świętem Ofiarowania Pańskiego. To święto Światła. Jako osoba konsekrowana mam być światłem dla innych; światłem, które pomaga w drodze, które prowadzi, rozświetla wszystkie mroki; które dodaje odwagi, pomaga wierzyć, rozpromienia duszę, ogrzewa, podnosi z upadku, napełnia radością. „Dla mnie żyć to Chrystus” Flp 1,21.
To Jezus jest Tym w którym umacniam swoje światło, gdyż sama tego wszystkiego potrzebuję. Jak wielka jest dziś pokusa, żeby zamknąć się w sobie, wznieść niewidoczny mur przed wszystkim, aby tylko moje ego było usatysfakcjonowane i aby żyć tylko dla siebie. Człowiek w swoim życiu poszukuje dotykalnej miłości, która zaspokaja jego ciało i duszę… więc po co poświęcać się Bogu?
Odpowiedź zwyczajna, bo On mnie pokochał pierwszy, wybrał i powołał właśnie do bycia Jego światłem w świecie.
s. Kornelia – Zgromadzenie Sióstr św. Katarzyny, misjonarka w Senegalu i Togo

Będąc na studiach z perspektywą dobrze płatnego zawodu zadawałem sobie pytanie jaki jest sens wszystkiego, co tak naprawdę jest ważne w życiu.
Dotarło do mnie że wszystko kiedyś się kończy - kariera, pieniądze, przyjemności. Ważne jest to co daję innym z siebie. Swoją uwagę, swój czas. A za tym wszystkim stoi miłość. Jeżeli jestem dla innych ale ich nie kocham, to ta moja obecność jest fałszywa.  
Moim sztandarowym tekstem na tamten czas był Hymn do Miłości z listu do Koryntian. (1Kor13).
A największą miłością, która się nie kończy jest Bóg. Więc dosłownie, chociaż brzmi to patetycznie, rzuciłem wszystko dla Miłości.
Przez 20 lat bycia w zakonie czasami bywało super a czasami bardzo trudno. Ale nawet w największym dołku mogłem to, co przeżywam, oddać Bogu w czyjejś intencji.
W ten sposób ani jeden dzień mojego życia zakonnego nie jest stracony.
Cieszę się że tak wybrałem.
Brat zakonny, misjonarz

Dzień Życia Konsekrowanego.
Tak samo jak i inne szczególne dni w ciągu roku (Dzień Dziecka, Dzień Kobiet...) jest to Dzień, który przypomina mi o mojej tożsamości.
Jestem osobą konsekrowaną tzn. poświęconą Bogu i do Niego należę. Oddać się drugiej osobie bezgranicznie to charakterystyka miłości i o niej jest mowa, gdy myślę o moim powołaniu. Nie ma żadnej innej siły w człowieku uzdalniającej do dokonania wyboru w takiej wolności i przekonaniu, że to droga mojego szczęścia i spełnienia.
Uśmiecham się nieraz na myśl o tym jaką wizję i znajomość życia zakonnego miałam zanim sama weszłam na tę drogę:) Wyobrażałam sobie życie w nieustannej ascezie, powadze i cierpieniu, w którym będę się spalać i poświęcać dla mojego Pana... Myślałam o posiłkach o chlebie i wodzie, o leżeniu krzyżem i braku snu. I byłam gotowa, mimo tak trudnej perspektywy przyszłości, wstąpić do klasztoru. Gdy bardzo się kocha, to nawet wielka ofiara nie przeraża i wydaje się być niewystarczającą.
Jak niesamowitą przygodą stało się dla mnie moje życie, życie konsekrowane – oddane Bogu, w momencie, gdy pragnienie aby być z Panem i cała dla Niego pociągnęło mnie tam, gdzie jestem już od prawie 22 lat, do zakonu. I zaczęłam odkrywać o co w tym wszystkim chodzi.     Okazało się, że to „życie oddane Panu” rzeczywiście jest w Jego rękach, że Ja należę do Niego a On do mnie, że On planuje co dalej a ja idę za Nim, bo chcę, bo Go kocham. I gdy odkrywasz, jak spełnia się pragnienie Twojego serca, odczuwasz ogromna radość i pokój, jesteś szczęśliwa.
Pan Bóg dał mi czas na modlitwę, abym mogła z Nim rozmawiać o wszystkim lub po prostu z Nim być. Dał mi też wspólnotę, siostry, które tak samo jak ja wybrały to życie z miłości do Boga i, które tak samo jak ja są ludzkie tzn. mają swoje charaktery, zalety i wady. Dał mi innych ludzi abym mogła im służyć tzn. być blisko, pomagać i dzielić się tym co mam: czasem, radością, siłą, zdolnościami...
I Pan Bóg poprosił mnie tylko o jedno: abym Mu zaufała. I ciągle uczę się tej ufności, na modlitwie, w codziennym życiu wspólnotowym i gdziekolwiek On mnie posyła. I uświadamiam sobie, ze tak naprawdę nie ma aż tak dużego znaczenia gdzie jestem, w jakim miejscu posługuję. Najważniejsze to iść za głosem serca, za głosem Pana, bo tam, gdzie jestem to On mnie posyła bo ma jakiś plan dla mnie i dla ludzi, z którymi i wśród których żyję. Dla mnie to właśnie oznacza być misjonarką, mieć tę dyspozycyjność serca aby powiedzieć „Tak”, gdy Pan Bóg czegoś pragnie i mówi mi o tym w moim sercu lub przez innych, choćby nie było to dla mnie łatwe. Krzyż jest obecny w moim życiu, jak w życiu każdego człowieka, ale o ile lżej się go niesie z Chrystusem.
Dzień Życia Konsekrowanego przypomina mi o mojej tożsamości, o miłości, o zaufaniu...
s. Marzena Maj
Karmelitanka Misjonarka posługująca w Rumunii

Myśląc o mojej drodze powołania nasuwają mi się słowa: Odnalazłam miłość, a raczej to Miłość – Jezus mnie odnalazł. Szukałam daleko w kraju (m.in. Kraków, Jasna Góra) i za granicą (Praga, Rzym, Sycylia), a On mnie odnalazł w Łodzi – w mieście, w którym się uczyłam i pracowałam. Wiem, że to Bóg jest reżyserem mojego życia i Jemu je oddałam. On mnie wybrał, bez żadnych moich zasług i ukochał ponad miarę. Kiedy odkryłam, że „Bóg jest Miłością”, nie umiałam już żyć bez Niego. Choć koleżanki się dziwiły – „czemu rezygnujesz z miłości?” – wtedy im odpowiedziałam, że właśnie odnalazłam Miłość. Trudno im to było zrozumieć…, ale cóż ja sama nie do końca to rozumiem… To jest Boża tajemnica, nie nam wnikać. On sam powiedział: „Dlatego chcę ją przynęcić, na pustynię ją wyprowadzić i mówić do jej serca” Oz 3,16. Nie żałuję, że dałam się pociągnąć przez Boga i od ponad 30 lat podążam za Jezusem w życiu zakonnym. Były upadki i wzloty, moje słabości i radości, ale w tym wszystkim był i jest On, Umiłowany.
On dał mi nowe imię – s. Eufemia od Miłości Miłosiernej. KDzJ

Blog
Do góry
0px
Blog

Korzystanie z niniejszej witryny oznacza zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Zmiany warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do plików cookies można dokonać w każdym czasie. Polityka Prywatności    Informacje o cookies

ROZUMIEM