Udostępnij

Misje w oczach tych, którzy zostają - cz. 4

Jak to jest, kiedy się zostaje...

Nieść miłość... mogło by się skończyć na pięknie brzmiących słowach, ale za tym wezwaniem stoją bardzo konkretne decyzje i wyrzeczenia. To przede wszystkim nieobecność - poczucie, że jest się trochę tu, i trochę już tam...  Zmiana myślenia, która kształtuje w jakiś sposób relacje. Nabierają one intensywności przez swoje czasowe ograniczenie. Tak chyba było właśnie w tym przypadku.

Myślałam, że po wyjeździe Agi to się zmieni , ale trochę jej tutaj zostało - zawieszka na choinkę, którą przyniosła w zeszłym roku i którą dzieci przechowały, by była z nami też teraz... zamrożony karp (pierwotnie miał być wigilijnym karpiem w pomarańczach, ale został - i czeka)...  puste miejsce na dywaniku pod kominkiem... To taka nieobecność, która w jakiś sposób ciągle jest obecnością, ciągle przypomina o niej i przywołuje wspomnienia.

Dziwne rozmowy internetowe - jakieś takie inne niż do tej pory, przepełnione trochę tym, co pomiędzy słowami, bo niewyrażalne... Bezradność, kiedy można usłyszeć, zobaczyć nawet - ale nie można po prostu być, wysłuchać...  Ale też takie przekonanie, że wiem, rozumiem - bo relacja, którą przez ten czas zbudowałyśmy, pozwala widzieć więcej i inaczej, bardziej z jej perspektywy niż z mojej...

Zostałam - ale jakaś część mnie pojechała razem z nią. Czasem mam wrażenie, że wiem - co czuje, co myśli, czego nie mówi... co kryje się za uśmiechem albo wpisem na fejsie. Czasem wydaje mi się, że ona jest tutaj, ze mną, że patrzę na świat trochę jej oczyma.

Trudno rozmawiać o tym, czym żyjemy na co dzień - bo tak bardzo różne są te nasze codzienności , jej  - afrykańska - i moja - bielska - ale dzięki temu, że trochę czasu spędziłyśmy razem, może łatwiej rozmawiać o tym, co naprawdę ważne? Może czasem nie tyle słowa są istotne, lecz to, co w sercu? Może te ważniejsze relacje po prostu trwają - niezależnie od odległości, czasu, okoliczności?

Czego się nauczyłam? Że warto - zawsze warto - rozmawiać. Być. Angażować się. Że czasami to, czego nie mam, ma większą wartość od tego, co mam. Że coś, co wydaje mi się zwykłą życzliwością, dla kogoś może znaczyć o wiele więcej. Że otwartość i zaufanie są podstawą więzi, która opiera się upływowi czasu. Nauczyłam się, że miłość można wyrazić kubkiem gorącej herbaty, kanapką, pożyczeniem kurtki albo sukienki... Że warto powiedzieć "tak" Panu Bogu i otworzyć swój dom i serce na przyjęcie niespodziewanego gościa. Wypuścić na chwilę sznurki i pozwolić sobie na to, co niezaplanowane i - patrząc nieco z boku - szalone.

Jak jest bez Agi? Spokojniej i zwyczajniej, bardziej przewidywalnie - ale też nudniej. Brakuje czasem jej energii, uśmiechu, spontaniczności, które wnosiła w naszą uporządkowaną codzienność. Jestem jednak pewna, że jest w najlepszych - Bożych - rękach, i że miłość, którą chce nieść aż po krańce świata, ma swoje źródło w Nim. Wierzę też, że Pan zatroszczy się o nią i poprowadzi swoimi drogami, dokądkolwiek zaprowadzą. Wierzę w jej wewnętrzną siłę i wolę walki, która nie pozwala na bezczynność, marazm i zwątpienie. W upór i pragnienie niesienia pomocy potrzebującym bez względu na wszystko. Wierzę, że - gdziekolwiek Pan ją pośle - znajdzie sobie coś do zrobienia i trafi na ludzi, którzy ją pokochają i otworzą na to, co przez nią Bóg chce im ofiarować. 

Ewa 

Blog
Do góry
0px
Blog

Korzystanie z niniejszej witryny oznacza zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Zmiany warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do plików cookies można dokonać w każdym czasie. Polityka Prywatności    Informacje o cookies

ROZUMIEM