Piękno świąt
Szpital.
Maly stolik ustawiony na środku korytarza, obrusik, świeczki i stroik przyniesiony przez jedną z nas (pielęgniarek) z domu. W kącie niewielka, przekrzywiona choinka ze skromnymi bombkami i delikatnie migającymi światełkami. Barszcz ze szpitalnej kuchni, mały kawalek karpia i kromka chleba. Pacjenci w swoich ¨najlepszych¨ piżamach. Wokół wigilijnego stołu stojaki na kroplówki i pompy infuzyjne. Dzielenie się opłatkiem i życzenia – nadziei.
Izba Przyjęć.
Noc. Cisza i wyjątkowy spokój. Słychać tylko przebijający się przez nią dźwięk monitorów. Atmosfera oczekiwania poranka, powrotu do domów i świątecznej atmosfery. Chwilę po północy dwie karetki. Dwie reanimacje, jedna po drugiej. Dwa telefony. Dwa złamane glosy i serca.
Pomiędzy nimi my – wciąż w ciszy.
Ulica.
Stolica. Wigilia z osobami w kryzysie bezdomnosci. Na ulicy, w medycznym polarze, czapce, rękawiczkach, z termosem gorącej herbaty w dłoniach. To może to puste miejsce przy stole, dla wędrowca, który jednak nigdy nie został wpuszczony? Łamanie sie opłatkiem z tymi, których życie było jeszcze bardziej połamane niż nasze. Słuchanie historii, wspomnień z dawnych lat, tych ¨z poprzedniego życia¨, gdy mieli jeszcze dach nad głową. Pomiędzy opowieściami czas na zmianę opatrunków i skarpetek na odmarzniętych stopach.
Misje.
Leprozorium. Moja pierwsza wigilia na misjach. Wydawało mi się przez chwilę, ze jest bardzo obco, pusto i daleko. Nie ma prawie niczego z naszych polskich, świątecznych zwyczajów. W zasadzie nie czuć zupełnie, że to ten dzień. Niesamowity upał, brak wieczerzy wigilijnej, kolęd, opłatka. Dzień jak każdy inny. Została Pasterka. Pasterka, która jest Wigilią i Bożym Narodzeniem. Trochę jakby nie było nic, a przecież jest Wszystko. Msza Święta i uwielbienie, które wydaje się nie mieć konca. Śpiew i taniec przed ołtarzem, z zabandażowanymi nogami i kulami pod ręką. Jakby czas sie zatrzymał lub zupełnie nie istniał, jakby liczyła się tylko ta jedna chwila... chwila Bożego Narodzenia. Wtedy przestało byc obco, pusto i daleko. ¨Gdzie skarb wasz, tam i serce wasze.¨
W sercu mialam tę wigilię przy stoliczku z chorymi, którzy akurat wtedy zawadzali swoim bliskim. Miałam tych, których świąteczna noc została przerwana stratą, bólem, łzami. Było w nim także miejsce dla tych którzy na ulicy uczyli mnie, jak kochać bez oceniania. Byli w nim także moi najbliżsi, przyjaciele, których tak bardzo chciałabym móc przytulić tego wieczoru.
W tym uwielbieniu było wszystko, wypełniło się Jego obecnością i obecnością drugiego człowieka. Wszystkie moje poprzednie wigilie, szczególnie te ¨pielęgniarskie¨ , dalekie od ideałów, a jednak tak piękne i mocne ' nabrały nowego znaczenia i zrozumienia.
Tak też jest w tym roku, w Bunkeya.
Wszyscy, którzy jesteście w moim sercu – jesteście ze mna w szpitaliku na końcu świata, w afrykańskiej wiosce. Jesteście ze mną w tę noc wigilijną.