Powroty
"Chciałem zmienić świat. Doszedłem jednak do wniosku, że mogę jedynie zmienić samego siebie." A.Huxley
Zmiana siebie jest zmianą świata.
Myślę, że wielu z nas (w naprawdę dobrych i szczerych intencjach) chciałoby trochę ten nasz świat zmieniać. W zależności od pełnionej roli - ewangelizować, nawracać, edukować, karmić, leczyć, pouczać... być może nawet wielkodusznie w imię tej idei poświęcać swoje życie. Na misjach może się to wydawać jeszcze bardziej kuszące, aż do momentu w którym zderzając się porządnie "ze ścianą" odkrywamy, że nie możemy kompletnie NIC.
Spotkałam kiedyś misjonarza, który przez 20 lat swojej pracy misyjnej nie udzielił ani jednego Sakramentu Chrztu Św. To on pierwszy powiedział nam, że naprawdę nie będziemy mogli nic i że przekonamy się o tym szybciej, niż myślimy. Miał rację.
W trakcie formacji wielokrotnie powtarzano nam także, żeby nie próbować "przenosić" Polski do Afryki, ale przede wszystkim naprawdę odważyć się w niej ŻYĆ, wejść w jej rytm i duszę. Bo niekoniecznie świat do którego jesteśmy zaproszeni chce być zmieniany. Okazać się może także, że nikt na nas specjalnie nie czeka.
Inny ze znajomych księży- wieloletni misjonarz w Kamerunie powiedział mi przed moim wyjazdem, że tak często myślimy, że będziemy kogoś na misjach nawracać, a tak naprawdę to jest szansa dla nas i czas który jest nam dany, czas na nawrócenie...
Jak możemy rozumieć nawrócenie?
Dla mnie to jest powrót...
To kolejna szansa spotkania z samym sobą, odkrywania siebie, czegoś co jest głębokiego i przejmującego w każdym człowieku. To zauważenie czegoś, co może od wielu lat spychane jest na marginesie. To powrót do słuchania i słyszenia... do uważnosci w relacjach, wdzięczności, tęsknoty. To odważne zmierzenie się z lękiem, niepokojem, samotnością, zagubieniem, z niespełnioną miłością, z ciemnością, pustką, może nienawiścią, która jest w nas? Może to powrót do marzeń z dzieciństwa, albo spotkanie z dawno niewidzianym przyjacielem?
Powrót jest drogą. Jest dojrzewaniem do podejmowania decyzji z pełną świadomością nieuniknionych, związanych z nimi strat.
Czasem jest utratą naiwności, a innym razem przeciwnie - ufnym jej poszukiwaniem.
Powrót jest zaufaniem, że coś jeszcze jest przed nami. Jest decyzją, że spróbuję ten jeszcze jeden raz, przeproszę, podam rękę, przebaczę, pójdę dalej.
Jest otwarciem oczu zarówno na całe niezwykłe otaczające nas piękno (bo może na chwilę o nim zapomniały?) A także zauważeniem brutalnej prawdy- że obok dobra i piękna jest zło, błoto, nienawiść, agresja, egoizm, wyzysk.
Powrót to staniecie tworzą w twarz z decyzją o tym, gdzie JA jestem w tej historii?
I jest jeszcze jeden powrót. Powrót do Niego, do Kochającego Ojca, który zawsze czeka na nas z otwartymi ramionami, żeby przytulić i powiedzieć: dobrze, że jesteś. Czekałem.
Każdy dzień życia na misjach jest powrotem...