Udostępnij

Wzruszenia

Kolejna moja refleksja przez którą przebija się twarda rzeczywistość. Zaczęłam wcześniej pisać o wzruszeniach, bo są mi ostatnio bardzo bliskie. Afryka mnie wzrusza. Jej niepewność połączona ze spokojem, jej braterstwo przeplatające się trwającymi bez końca wojnami. Ucieczki i powroty. 

Wzruszają mnie chwile, urywki wyrwane z rzeczywistości. Przytulenia i uśmiechy po opatrunkach. Zaufanie. Słowo "dziękuję". Wiadomość z Polski o 5.00 rano: "Tęsknimy." 

Wydaje się, że bardzo wzrusza mnie człowiek, albo... że to człowiek jest wzruszeniem? 

"Żyje się dla kilku spotkań i paru wzruszeń, ważne, aby ich nie przegapić." 

Jednak wciąż "dopada" mnie rzeczywistość. Przykłady możnaby mnożyć, więc postanowiłam podzielić się Państwem historią z ostatnich kilku dni. 

Chłopak, lat 19. Od trzech lat żyje z ogromnym guzem nowotworowym umiejscowionym na kolanie. Dwukrotnie "operowany" w lokalnych centrach zdrowia. Skutek - guz za każdym razem odrastał bardzo szybko i coraz większy. 

Jedyne rozwiązanie które obecnie widzimy, aby spróbować uratować jego życie (brak możliwości pełnej diagnostyki, badań histopatologicznych, szukania ewentualnych przerzutów itd.) to amputacja kończyny. 

Amputacja w Afryce? Rodzina odrzuca kategorycznie tę opcję, zabiera chłopaka ze szpitala, znikają na trochę, ale jest coraz gorzej. Nie może się ruszać,  guz "otwiera się"- staje się krwawiącą raną. Odmawia jedzenia. 

Ostatecznie wracają do szpitala, lecz wciąż czekają na decyzję "ojca dziecka", który co prawda nigdy się nim nie zajmował, ale teraz ma prawo (?!) decydować o jego życiu. Ja pozostaję idealistycznie oburzona, przecież chłopak jest dorosły. Nie w tutejszym rozumieniu. Pozostaje na utrzymaniu rodziny, więc oni decydują. Historia przeciąga się kolejne dni, a ja pozostaję z myślą, że jego szansa na życie właśnie powoli przepada. 

Na przeciwko jego sali jest wejście na blok operacyjny. Tam trwa cesarskie cięcie, rodzą się trojaczki. W pośpiechu szukam kocyków, dzieci na pewno będą malutkie. Mamy tylko jeden inkubator, nie skorzysta z niego cała jego trójka. Może będą silne? Kobieta nie była pod kontrolą lekarza, nie wykonywała planowych badań usg, zgłosiła się do szpitala bardzo późno. Wszelkie moje dylematy rozwiązuje życie- tylko jedno dziecko rodzi się żywe.  

Wracam do chłopaka. Rozmawiam z nim dlugo, chciałabym, żeby zrozumiał dobrze swoją sytuację, nawet jeśli decyzje nie zależą od niego. Rozumie. Płacze. A ja? Chyba się wzruszam. Choć czy można wzruszać się z bezsilności? 

A może to właśnie "te" wzruszenia, których nie można przegapić? Nie te wpisujące się w wymarzoną opowieść (choć na szczęście czasami życie nią bywa!), ale właśnie wzruszenia "nieidealne" -  chwile w których razem płaczemy. I może w tym także jest piękno - w naszym konkretnym spotkaniu, rozmowach, dylematach, łzach i obecności.  

Uczę się ich nie przegapiać. 





    
    
Blog
Do góry
0px
Blog

Korzystanie z niniejszej witryny oznacza zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Zmiany warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do plików cookies można dokonać w każdym czasie. Polityka Prywatności    Informacje o cookies

ROZUMIEM