Życie jest dobre.
Lubię poranki.
Są takie spokojne, po deszczowej nocy, gdy krople rosy szklą się na trawie. Pozwalam sobie na kilka chwil porannego spaceru, z dźwiękiem natury.
Lubię moment, gdy otwieram laboratorium, ale jeszcze nie ma pacjentów. Otwieram okno, siadam na starym, barowym krześle i wpatruję się w dal, w sawannę.
Lubię także, gdy koło południa przemykam z labu do sali zabiegowej, a tam pacjenci już na mnie czekają tupiąc nóżkami, bo każdy chce być pierwszy.
Albo, gdy zmieniam opatrunek i mogę powiedzieć, że rana jest wygojona, że już jest dobrze.
i wieczorną ciszę w kaplicy.
Życie jest dobre.
Mimo wszystko.